Tabu w psychoterapii

Opowiem o tabu. W psychoterapii i wśród psychoterapeutów.

Tabu to związane jest z obiegowym przekonaniem, że każda odpowiednio przeszkolona osoba może ten zawód wykonywać z satysfakcją i sukcesami, psychoterapeuci to mili, bardzo cierpliwi ludzie, których kryzysy psychiczne omijają, a o ich jakości pracy świadczy ilość terapii zakończonych „sukcesem”.

W psychoterapii uzależnień marginalizowane jest – najczęściej odnoszone do osób z własnym doświadczeniem kryzysu psychicznego związanym z uzależnieniem – zalecenie terapii własnej. Nie mamy w rozporządzeniu dotyczącym szkoleń ani mechanizmu kwalifikującego do szkolenia, ani wymogu psychoterapii własnej.

Mało mówi się o tym, że adepci szkoleń psychoterapeutycznych w Polsce mają bardzo ograniczone możliwości wyboru psychoterapeuty prowadzącego ich psychoterapię szkoleniową. Mimo, iż warunek formalny uzyskiwania certyfikatu Polskiego Towarzystwa Psychologicznego brzmi, iż ma to być „własna psychoterapia szkoleniowa spójna z wyuczonym i stosowanym podejściem, prowadzona przez osobę certyfikowaną przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne lub Psychiatryczne lub zaakceptowaną przez ośrodek szkolący. Osoba ta, ze względu na znaczenie relacji terapeutycznej, nie może pełnić wobec kandydata w trakcie całego szkolenia innych ról, np. osoby szkolącej (z wyłączeniem wykładowcy), superwizora, egzaminatora.” Ten wybór często zawężany jest przez ośrodki szkolące do psychoterapeutów pracujących w ośrodku szkolącym, w którym adept odbywa szkolenie.

Zarówno brak psychoterapii szkoleniowej, jak i odbycie jej w warunkach przymusu wyboru psychoterapeuty w ośrodku szkolącym, są dla adeptów psychoterapii szkodliwe.

Mało mówi się o tym, jak terapeuta ma radzić sobie z obciążeniem, które wynika z wielogodzinnego kontaktu, towarzyszenia cierpiącym osobom oraz przeżywanymi w związku z tym bardzo silnymi emocjami, w dużej mierze negatywnymi. Mało o doświadczeniach kryzysu psychicznego terapeutów.

Mało mówi się o tym, że immanentną cechą terapii jest niewiedza, że sukces w terapii jest zjawiskiem zwiewnym i wielowymiarowym oraz niejednoznacznym. Czasem można tylko towarzyszyć pacjentom w bezradności  i cierpieniu.

Mało mówi się o tym, jak jest to frustrujący zawód. Mało mówi się o tym, że zawód terapeuty nie chroni przed kryzysem psychicznym. Mało mówimy o tym, że nie wszystkich można nauczyć psychoterapii.

Popularne jest powiedzenie „pracujemy sobą”, ale zazwyczaj znaczy to tyle, że jest to kwestia doświadczenia klinicznego, odbytej terapii, kolejnego szkolenia.
Rzadko mówi się: „Każdy z nas może pomagać na swój sposób, ale może akurat ten sposób nie jest dla ciebie.”

Są tacy z nas, dobrze przeszkoleni, którzy ze względów osobowościowych nie są w stanie zastosować tej wiedzy w praktyce albo stosują ją wybiórczo i oporują wobec tego, by widzieć swoje ograniczenie, niemożność.

Są tacy, którzy są niedoświadczeni, szkolą się i superwizują, ale nie wiedzą, że to nie jest zawód dla każdego, nie mają tego szansy sprawdzić, kiedy zaczynają pracę, bo to, że pewnych rzeczy nie da się nauczyć, że terapeuta czerpie z doświadczenia życiowego i ono go albo ogranicza albo wspiera, okazuje się w trakcie. „Okazuje się” należy tu rozumieć jako „doświadczasz tego”. Czasem terapeuci i ich pacjenci doświadczają tego w bolesny sposób.

Mało mówi się o tym, że terapeuci (zwłaszcza ci na początku swojej drogi zawodowej) często są przekonani, że osoby, które do nich przychodzą w cierpieniu, potrzebują konkretnej instrukcji „co należy zrobić”, a rolą terapeuty jest im tę wiedzę przekazać, bo pacjent zastosuje się do tych instrukcji i to zmieni jego życie oraz zlikwiduje cierpienie, i pacjent już teraz będzie wiedział, i nie będzie cierpiał.

Byłabym skłonna zaryzykować taką hipotezę, że często to są terapeuci, którzy uczą się wielu technik i czerpią pomysły z różnych szkoleń, biorą kolejny model, bo myślą, że to jest kwestia kolejnej metody, która w końcu będzie skuteczna. To może utrudniać dostrzeganie własnych ograniczeń.

Utrudnia dostrzeganie własnych ograniczeń również brak własnej psychoterapii czy psychoterapia odbyta „na ręcznym”, instrumentalnie, ruchem konika szachowego, dla którego przeciwnikiem jest ośrodek szkolący.

To prawda, że osoby z problemem uzależnienia, są to osoby, wobec których czasem potrzebna jest niestandardowa interwencja. To jest wyższy poziom umiejętności, kiedy terapeuta w wyniku diagnozy i rozumienia pacjenta i w oparciu o swoje doświadczenie kliniczne stosuje niestandardową interwencję. Interwencję adekwatną, potrzebną i zasadną w tym akurat momencie. Niekiedy czuje się bezradny, ma pomysł, że jak zastosuje kolejną technikę lub swój spontaniczny pomysł, to to może zadziała, i w rezultacie i terapeucie, i pacjentowi jakoś się w końcu uda.

Tabu to dotyczy również superwizorów i nauczycieli psychoterapii.