Napisałam o tabu w psychoterapii. Na fejsbukowej grupie Psychoterapeuta Psychoterapeucie Przyjacielem wzięłam udział w inspirującej dyskusji wokół tej wypowiedzi. Możliwe, że sformułowanie „tabu” nie oddaje precyzyjnie kwestii, które mnie zajmują. Refleksje o niewystarczającym języku psychoterapeutki – poniżej.
Szkolenia, superwizorzy i psychoterapeuci są różne/i. Mając najlepsze intencje mamy też swoje ograniczenia. Bez wątpienia nikt w naszym środowisku, nie podważa faktu, że własna psychoterapia psychoterapeucie jest niezbędna. Wszystkie akredytowane szkolenia wnoszą ten wątek. Starają się różne warunki wejścia do zawodu stawiać. W każdym szkoleniu są zajęcia dotyczące etyki i wypalenia zawodowego, superwizorzy – to fakt – zdarza się, że mówią , że ta kwestia powinna być przedmiotem namysłu już w terapii, nie na superwizji.
Dostęp do nieodpłatnej terapii oczywiście jest palącym problemem i ogranicza dostęp do zawodu. Rozwiązanie tego problemu nie zniweluje innego, mianowicie takiego, że skuteczność terapii szkoleniowej pozostaje wątpliwa dotąd, dokąd to ośrodek szkoleniowy decyduje, z jakiej puli certyfikowanych psychoterapeutów adeptka może korzystać, pomijając zapis w „Warunkach formalnych i procedurach uzyskiwania
certyfikatów psychoterapeuty” Polskiego Towarzystwa Psychoterapeutycznego, że terapia szkoleniowa ma być odbyta u certyfikowanego lub zaakceptowanego przez ośrodek psychoterapeuty, a żadna przytomna i sprawna intelektualnie istota nie przypucuje się do tego, że płaci spore pieniądze opowiadając o swoim życiu tylko dlatego, że ośrodek postawił taki warunek. Pozostaje skądinąd pytanie o etyczność tych praktyk i podstawy prawne, skoro prawnicy przygotowujący warunki uzyskiwania uprawnień specjalistów psychoterapii uzależnień gremialnie orzekli, że nie ma możliwości umieszczenia zapisu w ustawie ni rozporządzeniu warunku odbycia terapii szkoleniowej. Proces wytoczony w tej sprawie można było by wygrać. Przez lata układania warunków ustawowych nie udało się tego zmienić. Co będzie przy zapisie ustawowym o zawodzie psychoterapeuty?
Zdarzają się wypowiedzi dotyczące wypalenia i kryzysów, moją subiektywną jednak oceną jest, przekonanie, że w tych głosach dominuje z jednej strony apel, by o siebie dbać, co oczywiście jest istotne, z drugiej, że to mija. A głosy tych, którym nie mija? Głos o tym, jak, nie tylko w takim hurra optymistycznym tonie, to doświadczenie zmienia, również pracę z pacjentami. O tych, którym nie minęło, bo popełnili samobójstwo, powiedzą inni, ale im od tego nie minie i się nie polepszy. Pytania i odpowiedzi, jak, kiedy i komu o tym mówić.
Kiedy odbywałam szkolenie/a, te kwestie były obecne, jednak dość enigmatycznie. Zajęcia z etyki były przez nas, jak i prowadzącą, traktowane po macoszemu, nie było jasne, na czym polega właściwie kwalifikacja do tych szkoleń i z jakich powodów psycholog czy psychiatra np. może, mimo kierunkowego szkolenia, nie zostać na szkolenie przyjęty. Wypalenie? I owszem, mówiono o tym, ale było kwestią daleką i dotyczyło „tych innych”, na pewno nie prowadzącego. Do momentu różnych obciążeń życiowych i kryzysów nie było dla mnie jasne, że przy kwalifikacji do zawodu, poza grubymi sprawami, właściwie poruszamy się po omacku. I nigdy nie wiadomo, jakie będą nasze życiowe obciążenia i jak na nie zareagujemy, i jak będziemy się w ciągu życia zmieniać. Mimo różnych głosów, informacji o błędach, nie słyszałam, by któryś wynikał z urody charakteru opowiadającej lub był wynikiem akurat doświadczanego kryzysu psychicznego.
Na zakończenie przychodzi mi do głowy taka sprawa, że zależałoby mi, by zanim kogoś zakwalifikujemy bądź nie do szkolenia, można było mu te kwestie dokładnie wyjaśnić. Byśmy unikali sformułowania „nie nadaje się” – ono wydaje mi się stygmatyzujące i ocenne. Jak w „nie mówimy: ten pacjent nie do tej grupy, tylko: ta grupa nie jest odpowiednia dla tego pacjenta” by #JerzyDmuchowski.